3 cze 2012, o 18:36
Aldona poruszała się dość wolno, acz niezwykle zmysłowo. Brak stroboskopów, jedynie nikłe zielone i niebieskie światła odbijały się od ścian małego pomieszczenia. Muzyka, choć rytmiczna, to jednak nastrojowa na tyle, by wzbudzić w mężczyźnie typowo samcze zapędy. On niestety wiedział, że może jedynie podziwiać tancerkę, smukłą i pełną erotyzmu Asari.
Tego typu myśli towarzyszyły Davidowi aż pod same wejście do Zaświatów. Tutaj bywał Falios – bawił się i pracował. Farciarz mógł również udać się do stacji dokującej, gdzie jednym z pracowników był Bob Jedna Ręka, jednak wolał załapać jakąś prostą robotę u starego sknery Salarianina, zanim opuści tę dziurę, Omegę i wróci na Cytadelę. Stary miał u Collinsa dług, a on sam potrzebował więcej kredytów, by spokojnie dotrzeć do swojej kwatery i napić się świeżo wyciskanego soku z avocado.
Kolejka jak zwykle nie byłą krótka, a bramkarze wyglądali tak samo, jak wtedy, gdy David był tu po raz ostatni. Nie wiedział, czy Don nadal tu pracuje, a co ważniejsze, czy nadal jest szefem zmiany. Farciarz nie po raz pierwszy i zapewne nie po raz ostatni musiał improwizować.
Ale zawsze zostają kredyty, a nimi nie pogardzą nawet goryle Zaświatów, ale po co je tracić, skoro można spróbować wejść bez ich tracenia.
Collins przepychał się lekko wprzód, narażając się na przekleństwa i szturchańce tych, którzy stali w kolejce. W końcu, zarabiając kilka siniaków, dotarł blisko wejścia.
- Ej – kiwnął głową do ochroniarza. – Słyszałeś, że Dana dopadła ta pieprzona zaraza z Gomu? Na szczęście załatwiłem mu porządną miejscówkę w klinice. Prosił mnie, by zgłosić się do waszego szefa, przekazać kilka danych na temat niektórych gości i zabrać parę osobistych rzeczy z biura.
David starał się być przekonującym – nie robił gwałtownych ruchów, mówił pewnie i wyraźnie, zachowując się na tyle naturalnie, na ile mógł, patrząc wprost w ciemne okulary dwumetrowego dryblasa.