Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Urdnot Maarv
Awatar użytkownika
Posty: 49
Rejestracja: 22 mar 2013, o 14:05
Wiek: 693
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Kroganin
Zawód: Czempion
Postać główna: Peter King
Status: Członek klanu Urdnot, jeden z najstarszych żyjących krogan, obecnie rekrut Krwawej Hordy.
Kredyty: 22.000

Urdnot Maarv

24 mar 2013, o 18:10


Miano: Urdnot Maarv.
Wiek: 22.10.1493, 693 lata.
Rasa: Kroganin.
Płeć: Mężczyzna.
Specjalizacja: Szturmowiec.
Przynależność: Krwawa Horda.
Zawód: Najemnik.

Aparycja: Maarv na pierwszy rzut oka przypomina bardziej posąg, niż żywą istotę. Gigant to słowo, które doskonale go opisuje. Przewyższający typowego kroganina o głowę i o proporcjonalnie większej muskulaturze, jest figurą instynktownie budzącą w innych niepokój. Efekt potęguje tylko czarny jak węgiel pancerz, ziemista skóra i błyszczące, pomarańczowe ślepia. Niemal od zawsze odziany w ciemno-szarą zbroję. Choć to nie tyle kwestia gustu, co faktu, że ciężko znaleźć inną pasującą do jego gabarytów. Ta oczywiście nie odkrywa wiele i choć większość bogatej kolekcji blizn jest poza zasięgiem obserwatorów, dwie ukrywa tylko przywdziewając hełm. Pierwsza z nich znajduje się na lewej stronie żuchwy, trzy równoległe szramy, z pewnością będące dziełem jakiegoś dzikiego zwierzęcia. Druga, znacznie wyraźniejsza, to pozioma linia ulokowana na gardle. Nie trzeba geniusza by stwierdzić, w jaki sposób odnosi się takie rany. Oceniając natomiast jej szerokość, trudno nie zacząć zastanawiać się, jakim cudem ten olbrzym nadal chodzi po tym świecie, że już o mówieniu nie wspominając.

Osobowość: Jest jednym z najstarszych żyjących krogan, a tego nie osiąga się bezmyślnym działaniem. Jego osobowość doskonale pasuje do wręcz monstrualnej postury. Można bowiem powiedzieć, że jest niczym góra, lub nieco bardziej adekwatny - wulkan. Na zewnątrz niewzruszony, stały. W środku pełen głęboko zagrzebanych pasji i emocji. Z punktu widzenia osób postronnych należy więc do tych nietypowych, zaskakująco opanowanych krogan. Jest to natomiast efekt tyle posiadanego charakteru, co i wyuczonej samokontroli. Maarv zna mroczną stronę swojej natury, którą zresztą dzieli z pobratymcami. Właśnie z tego powodu panowanie nad sobą jest dla niego tak ważne. W jego oczach to właśnie oni sami są swoim największym wrogiem i to z nim, a nie kolejnymi cywilizacjami, muszą zmierzyć się w pierwszej kolejności.
Oprócz tego, to jedna z tych osób, którą chce się mieć za swoimi plecami. Nigdy nikogo nie zdradził i prędzej poświęci siebie, niż pozwoli by ten fakt uległ zmianie. Pomimo tego wiele osób nie odbiera go zbyt pozytywnie. Surowe życie wyrobiło w nim dość pragmatyczną postawę. Brak mu więc cierpliwości dla istot, które uzna za słabe i fałszywe, a tych niestety nie brakuje.

Historia: Przyszedł na świat po przeszło 700 latach, od dnia w którym genofagium zaczęło zbierać swoje krwawe żniwa. W tym okresie wielu dziękowałoby za dziecko zdolne w ogóle oddychać, rodziców Maarva spotkało jednak znacznie większe szczęście. Choć musiało minąć kilka lat, nim można było to dokładnie zaobserwować. Nawet jako niemowlak wyraźnie górował nad swoimi rówieśnikami. Kiedy zaś trochę podrósł, a ciało zaczęło się w pełni rozwijać, ta przepaść tylko się powiększała. W dniu kiedy przystąpił do prób klanu Urdnot, nawet dorośli, zaprawieni w bojach wojownicy musieli zadzierać głowy ku górze, chcąc spojrzeć mu w oczy.

Choć na rodzinnej Tuchance ciężko było o takich, którzy nie słyszeli o tym gigancie - dopiero po wydarzeniach, które zaszły w trakcie rytuału przejścia, budząca się do życia legenda dotarła do uszu wszystkich krogan. Początkowo niczym nie wyróżniające się zmagania, zaczęły przybierać niekorzystny obrót kiedy jedna z bestii pozbawiła Maarva strzelby. To oczywiście nie zmniejszyło szalejącej w nim żądzy krwi. Wykorzystując tylko swoją olbrzymią siłę i proste ostrze, odpierał napierające na niego fale rozjuszonych stworzeń. Przynajmniej do momentu kiedy zwrócił na siebie uwagę najstraszniejszego z nich. Do dziś pamięta ten moment kiedy miażdzypaszcza wyłoniła się z ziemi. W starciu z takim przeciwnikiem nawet on nie miał żadnych szans. Tak przynajmniej myślał, do momentu kiedy jego ciała nie przeszyło to osobliwe uczucie. Nieświadomy tego, że właśnie uaktywnił się drzemiący w nim potencjał biotyczny, był gotów postawić wszystko na jedną kartę i z okrzykiem ruszyć na spotkanie śmierci. Kiedy jednak otworzył usta, dźwięk który się z nich wydobył nie przypominał znanego mu głosu. Huk przywodził na myśl bardziej gigantyczną eksplozję, a towarzyszący temu niebieski błysk emanujący z ciała kroganina, tylko potęgował wrażenie. Nawet potwór nie mógł tego zakwestionować i ku zaskoczeniu wszystkich obserwatorów, po prostu zniknął.
Maarv nie zabił tego dnia największej z bestii. Dokonał jednak czynu znacznie trudniejszego. Zdołał nauczyć istotę wcześniej nie mającej pojęcia o jego istnieniu, czym jest strach.

Jako członek elitarnej kasty krogańskich biotyków, od razu po zakończeniu wszelkich uroczystości, rozpoczął odpowiednie szkolenie. Trafił pod skrzydła Agniego, jednego z cieszących się niebywałą sławą wojowników. W jego oczach po dziś dzień pozostaje tym, który go ukształtował. Bez wątpienia surowy i wymagający, ponad wszystko jednak niebywale bliski najstarszym tradycjom krogan. U kresu swojego życia otrzymał natomiast okazję, na przekaznie ostatniemu uczniowi całej nagromadzonej przez siebie oraz swych przodków wiedzy. Uważny i skoncentrowany, Maarv stał się idealnym studentem. Zlekceważył wszelkie wyczekujące go tytuły i zaszczyty. Zamiast tego towarzyszył Agniemu przez kolejne 200 lat, aż do momentu w którym ten wydał ostatnie tchnienie. To traumatyczne przeżycie wstrząsnęło nim do tego stopnia, że w oczach wielu utracił zmysły. Opanowany rządzą krwi wyruszył w głąb radioaktywnych pustkowi. Minęło ponad stulecie nim ktokolwiek ponownie go ujrzał. Choć ciało nosiło znamiona niezliczonych potyczek, wnętrze zdołało jakimś cudem wyleczyć rany. Kto wie, być może pośród tego piekła udało mu się odnaleźć spokój. Na swój sposób właśnie tak było, choć jednocześnie uświadomił sobie, że na Tuchance nie ma już dla niego miejsca, przynajmniej na tym etapie życia.

Wyruszył więc w kolejną podróż. Tym razem już jednak nie pośród ruin i wydm, a gwiazd. Choć może trudno w to uwierzyć, było to dla niego znacznie brutalniejsze doświadczenie. Ujrzenie na własne oczy, jak nisko upadli jego pobratymcy, było druzgocące. Nawet jeśli i jemu przyszło pracować jako najemnik. Nigdy nie zmienił się w przepełnionego furią morderce. Choć zdawało się być to szczytem aspiracji innych. Być może właśnie dzięki temu zdecydował się ostatecznie wrócić na rodzinną planetę. Już wtedy liczący ponad półwiecze, był jednym z najstarszych przedstawicieli swojej rasy. Uświadamiając sobie w jak bezmyślny sposób odeszło większość bliskich mu osób. Postanowił zrobić co w jego mocy, by choć trochę pomóc swemu ludowi. Zebrał wokół siebie tych chcących zmian, z czasem tworząc niewielką osadę. Uznał to również za odpowiedni czas na potomstwo. Niestety żadnemu z poczętych przez niego dzieci, nie dane było umknąć genofagium. Był to dla niego oczywisty wstrząs, czego jednak początkowo nie dostrzegł, jeszcze większy dla jednej z samic - Obary, która nawet ku jemu zdziwieniu, stała mu się bardzo bliska.

Kiedy na Tuchankę powrócił Wrex, Maarv był jednym z pierwszych, którzy zdecydowali się wesprzeć nowego wodza. Oddanie władzy innemu nie było dla niego problemem. W jego przypadku przywództwo było bowiem bardziej wynikiem okoliczności, a nie aspiracji. Wiedział również, że wewnętrzne potyczki nie przyniosą nikomu korzyści. Na szczęście dzięki szacunkowi, którym się cieszył, dał jednocześnie przykład pozostałym. Nim zdołał się obejrzeć, wszyscy zdawali się jednoczyć pod wspólnym sztandarem. Obarczony mniejszą ilością obowiązków, wolne chwilę spędzał możliwie jak najbliżej Obary. Choć nie było mu łatwo oswoić się z tą myślą, po prostu się o nią martwił. Niestety było już za późno. Jej stan pogłębił się do tego stopnia, że zawładnęła nią istna obsesja na punkcie genofagium. Wszystko to by ostatecznie po prostu rozpłynąć się w powietrzu. Natychmiast rozpoczęte poszukiwania nie przyniosły jednak większych rezultatów. Dopiero po kilku tygodniach udało mu się dowiedzieć o eksperymentach prowadzonych przez klan Weyrloc. Choć sama myśl o tym dogłębnie nim wstrząsnęła, wiedział na jak desperacki krok zdecydowała się samica. Maarv nie przeżył jednak ponad 600 lat, podejmując się samobójczych zadań, a szturmowanie wrogiej fortecy na pewno do takich należało. Ostateczną decyzję podjął po długich rozmyślaniach i niedługo po tym, podobnie jak Obara on również zniknął. Ten problem musiał rozwiązać samodzielnie, inni mogli tylko przeszkadzać.

Musiał uzyskać dostęp do placówki badawczej zbuntowanego klanu. Jako Urdnot nie mógł jednak po prostu zmienić barw. Na szczęście dowiedział się o oddziale najemników z Krwawej Hordy, którzy pracowali dla Weyrloca Gulda. Zdarzyło mu się ich spotkać wielokrotnie podczas swych podróży i choć w jego oczach nie różnili się zbytnio od zwierząt, byli jednocześnie jedyną możliwą drogą prowadzącą do Obary.

Ekwipunek: M-23 Katana, omni-klucz.
Środek transportu: Brak.
Dodatkowe informacje:
Nikomu nie wyjawił swojego planu wstąpienia w szeregi Krwawej Hordy, w zasadzie bez słowa opuszczając obóz klanu Urdnot. Choć niewielu miałoby odwagę powiedzieć mu to wprost w twarz, coraz częściej mówi się jakoby zdezerterował.

Wykonane misje:
- [MG: Core] Jaskinie Klixenów

Obecnie wykonywane:
- [MG: Rebecca Dagan] Prometeusz

Wyświetl wiadomość pozafabularną
In the darkest hour, there is always a way out.ObrazekObrazekTheme >< Armor >< GG:7393255

Wróć do „Baza danych”